Moim celem, od początku mojego pobytu w Anglii, było to, aby z emigranta stać się obywatelem Zjednoczonego Królestwa.
Udało mi się to po wymaganym okresie 6 lat pobytu w tym kraju, z czego 1 rok jako posiadający status „permanent residential”, co jest wcześniej poprzedzane 5-letnim okresem nieprzerwanego pobytu na obszarze Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej.
Chciałbym opisać sytuacje podczas urzędowych formalności, jakie czekają na polskich obywateli, planujących pozostać na zawsze obywatelami-poddanymi Jej Królewskiej Mości Elżbiety II.
Aby uzyskać obywatelstwo brytyjskie, musiałem spełnić szereg wymogów. Nie wolno dać się zmylić tym, że będąc obywatelem Unii Europejskiej, miałem nieograniczone prawo pobytu w Wielkiej Brytanii. Owszem, ale myśląc o zdobyciu brytyjskiego paszportu, te zasady należy porównać z tym, czego wymagało wtedy od Polaków formalnie brytyjskie ministerstwo spraw wewnętrznych (Home Office), aby stać się obywatelem tego kraju. Niektóre wymogi, z powodu zwykłego przeoczenia lub braku zamiłowania do gromadzenia wszelkich dokumentów – mogą być trudne do spełnienia. Opiszę je poniżej kilka najważniejszych sprawach.
Instytucją podejmującą decyzję o naszym stałym pobycie a następnie obywatelstwie Wielkiej Brytanii był Urząd Ochrony Granic Zjednoczonego Królestwa przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych czyli United Kingdom Border Agency at Home Office.
Aby ubiegać się o obywatelstwo Zjednoczonego Królestwa już po pierwszym roku pobytu i stałej, nieprzerwanej pracy musiałem zdobyć niebieską kartę rezydenta.
Certyfikat-potwierdzenie posiadania statusu rezydenta Wielkiej Brytanii po roku czasu.
W chwili uzyskania obywatelstwa – karta ta straciła ważność.
Po kolejnych czterech latach pobytu i wciąż stałej, nieprzerwanej pracy – uzyskałem status stałego rezydenta Zjednoczonego Królestwa. Stało się to automatycznie po 5 latach mojego pobytu, ale można było to dodatkowo potwierdzić, uzyskując za darmo kolejną „niebieską kartę”. Jednak posiadanie tej karty już nie było konieczne do późniejszego ubiegania się o obywatelstwo Wielkiej Brytanii.
Certyfikat-potwierdzenie zdobycia statusu stałego rezydenta (permanent residential) po 5 latach nieprzerwanego pobytu w Wielkiej Brytanii . W chwili uzyskania obywatelstwa – karta ta straciła ważność.
Dopiero po roku posiadania statusu „permanent residential”– i nadal nieprzerwanej pracy, można było złożyć wniosek o nadanie obywatelstwa Zjednoczonego Królestwa (czyli: Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej). Trzeba było się przy tym koniecznie legitymować certyfikowaną znajomością języka angielskiego. Uzyskałem to poprzez uczęszczanie do certyfikowanej przez ministerstwo spraw wewnętrznych szkoły językowej. Można było też zdać specjalny, odpłatny egzamin „Life in UK”, który otwierał drogę do obywatelstwa. Ale ja wtedy jeszcze nie musiałem go zdawać. Później wymagano odbycia kursy językowego oraz zdania tego egzaminu.
W procesie ubiegania się o stały pobyt i obywatelstwo – United Kingdom Border Agency at Home Office wymagano ode mnie podania, kiedy i w jakim mieście przekroczyłem po raz pierwszy granicę Wielkiej Brytanii. Kto przyleciał samolotem, podawał nazwę lotniska. Kto np. przybył jak ja przez Eurotunel na platformie pociągu, podawał „Channel Tunel/ Folkestone”.
Na wniosku o obywatelstwo musiałem wymienić każde przekroczenie granicy Zjednoczonego Królestwa podczas pobytu w Anglii. Gdybym przebywał poza Wyspami dłużej ponad dopuszczalną przepisami ilość dni, o tyle musiałbym przesunąć w czasie nasze moment uzyskania prawa do rozpoczęcia procedur zdobycia obywatelstwa. Po za tym musiałem podać kierunek, powód i datę wyjazdu, datę powrotu oraz ilość dni spędzonych poza Zjednoczonym Królestwem. Musiałęm następnie wszystkie dni zliczyć razem. Do liczby dni pobytu poza Zjednoczonym Królestwem nie dodawałem dnia wyjazdu i dnia powrotu. Zliczyłem tylko „środkowe dni” mojej nieobecności z dala od Dworu Jej Królewskiej Mości.
Dlaczego warto we własnym interesie rejestrować KAŻDĄ podróż zagraniczną z Wysp? Ponieważ każde przekroczenie granic jest dokładnie rejestrowane w systemie nadzoru nad obywatelami, pojawia się problem, jeśli na naszym wykazie podróży zabraknie choćby jednego z przekroczeń granicy! Podam przykład spod Manchesteru, dlaczego to jest ważne.
Pewien młody Czech przyjechał do Wielkiej Brytanii w 2005 r. Od początku beztrosko podróżował po świecie. W latach 2006 i 2007 był w Turcji, odwiedził Egipt, pojawił się w Arabii Saudyjskiej. Po prostu lubił zwiedzać Bliski Wschód. Gdy w 2011 złożył wniosek o stały pobyty, w wykazie zabrakło wyjazdów do Egiptu i Arabii Saudyjskiej, bo chłopak po kilku latach nie zachował biletów czy innych danych związanych z tymi podróżami. Po 6 tygodniach od wysłania wniosku, kolega otrzymał wezwanie do stawienia się w biurze Border Agency w Liverpoolu. Tam potraktowano go bardzo surowo. Długo, przez wiele godzin przesłuchiwano go, dlaczego chciał zataić swoje podróże do krajów arabskich. Nie obeszło się oczywiście bez sugestii o powiązania z islamskimi terrorystami, ponieważ śledztwo przeprowadzone w miejscu zamieszkania chłopaka wykazało, że sympatyzował z muzułmanami, z którymi pracował. Miał nawet wśród nich kolegów, z którymi spędzał czas poza pracą. Brytyjczycy uznali to za wysoce podejrzane w stosunku do obywatela Czech, ponieważ tutejsze władze mają opinię o Czechach, Słowakach, Polakach czy w ogóle o przybyszach z krajów byłego Bloku Wschodniego jako o islamofobach (o homofobii nie wspominając)! Zmuszono chłopaka do tego, aby dotarł do biur podróży, które organizowały jego wyjazdy w 2006 i 2007 roku do Egiptu i Arabii Saudyjskiej i zdobył dane o tych wycieczkach. Na szczęście dla niego, zrobił to, sporządził szczegółowy raport z przebiegu tych podróży i dopiero na tej podstawie uznano, że była to tylko wycieczka turystyczna, a nie żaden wyjazd szkoleniowy dla terrorystów islamskich…
Przy okazji małe ostrzeżenie dla Polaków: mimo, że władze Wielkiej Brytanii oficjalnie symulują tolerancję dla islamu i poprawność polityczną w ogóle, „prywatnie” uważają jednak za wysoce podejrzane, gdy Polacy lub Czesi kumplują się z muzułmanami po godzinach pracy! Więc osobiście radzę przemyśleć ewentualne bliższe relacje towarzyskie z mężczyznami-muzułmanami. Nieoficjalnie, dla władz, są one po prostu podejrzane…
I tyle o kwestiach podróżowania przez okres zamieszkiwania w Zjednoczonym Królestwie, przed ubieganiem się o prawo stałego pobytu i tutejsze obywatelstwo.
Następny problem pojawił się w związku z udowodnieniem mojego pochodzenia. Za każdym razem, gdy ktoś ubiega się o stały pobyt oraz obywatelstwo, musi podawać pełne imiona i nazwiska rodziców, nazwisko panieńskie matki, oraz miejsce i daty ich urodzenia. Gdy szczęśliwie już staniemy się obywatelami Wielkiej Brytanii, może nas przerazić formularz wniosku o wydanie brytyjskiego paszportu. Otóż obecnie już nie musimy tam podać daty, miejsca urodzenia oraz daty ślubów naszych dziadków, ponieważ obecnie wymóg ten nie dotyczy już osób w naszej sytuacji, które nabyły obywatelstwo w wyniku naturalizacji i ubiegają sie o paszport pierwszy raz. W czasie, gdy ja się ubiegałem o paszport w 2013 roku, był to jeszcze wymóg również mnie obowiązujący. Ten problem opisuję w odrębnym artykule.
Ukoronowaniem starań o obywatelstwo Wielkiej Brytanii jest złożenie przysięgi wierności królowej i lojalności wobec Zjednoczonego Królestwa. Po przysiędze otrzymuje się certyfikat nadania obywatelstwa (poniższa kopia ma zmienione numery seryjne na fikcyjne – jako „dane wrażliwe”):
Procedura zdobywania paszportu poddanego Jej Królewskiej Mości Elżbiety II kończy się przesłuchaniem w najbliższym Passport Office, gdzie z pamięci musimy wyrecytować i przeliterować dane naszych rodziców, i oczywiście – nasze własne. Dobrze jest też znać nazwiska naszych, tutejszych sąsiadów oraz wiedzieć kiedy urodziła się osoba poręczająca nasz wniosek paszportowy. Po prostu musimy dobrze się przygotować na takie spotkanie.
A wszystko szczęśliwie kończy się dostawą do domu własnego paszportu. Od tej chwili zaczyna się nowy rozdział w naszym życiu!
Poniższa kopia mojego paszportu ma zamaskowane numery seryjne jako „dane wrażliwe”: