2008: Nowa Trybuna Opolska z 30 kwietnia: „Waldku, biorę sobie ciebie za żonę”

Dziennik „Nowa Trybuna Opolska” z dnia 30 kwietnia 2008 r.
Tytuł artykułu: „”Waldku, biorę sobie ciebie za żonę”
Autor: Zbigniew Górniak

Był żołnierzem, zakonnikiem, pielęgniarką… Jest pierwszym polskim gejem, który wziął ślub w Anglii.

Jakie intencje ma człowiek, który na typowo męskim, podminowanym testosteronem portalu koledzyzwojska.pl zamieszcza w pełnej krasie zdjęcie swojego gejowskiego ślubu z Manchesteru? Uświadamianie? Szyderstwo? Prowokację?

Waldek Zboralski odpowiada:
– Prowokacją byłoby, gdybym zamieścił na koledzyzwojska.pl swoje zdjęcie ze ślubu z kobietą! Zamieszczając zdjęcie zrobione w Anglii na moim ślubie z Krzysztofem, chciałem jedynie poinformować swoich kolegów z jednostki wojskowej w Opolu, gdzie służyłem, że nic się w moim życiu nie zmieniło w „tych sprawach”.

Po co kolegom ta wiedza? I czy Waldek ze swoją orientacją seksualną w wojsku się obnosił? Przecież to był rok 1983. Stan wojenny. Wtedy nawet nie znano słowa gej. Znano tylko słowa: homoseksualista, ciota, pederasta, pedał. A pedała trzeba było gnębić, zwłaszcza w armii.

Zanim jednak Waldek odpowie na te wątpliwości, czyni zastrzeżenie:
– Nie będziemy podczas naszej rozmowy ani potem w artykule używać słownictwa agresywnego. Żaden pedał, żadne związki homoseksualne. Tylko gej i związki partnerskie. To mój warunek.

Filmowa sekwencja zdjęć

A potem Waldek każe zwrócić uwagę na inne zdjęcia, jakie zamieścił w swoim oficjalnym profilu na „Kolegach z wojska”. Rzeczywiście, układają się one w niezwykłą sekwencję:

Oto nasz bohater w szatach duchownego katolickiego. Podpis informuje, że i w takiej armii Waldek służył, czego się dziś wstydzi, bo to armia wroga. A więc nie dość, że gej, to jeszcze wojujący antyklerykał.

Oto Waldek w białym kitlu stoi na skraju gromady pielęgniarek. Jest jedną z nich. Czy w latach 80. jakikolwiek wąsaty PRL-owski maczo poszedłby do takiej szkoły? Chyba po pijaku – na podryw. A Waldek poszedł. I ma wąsa!

Oto Waldek w mundurze Wojska Polskiego. To tak zwane moro. Waldek służył w 19 Batalionie Łączności w Opolu. To tam, gdzie teraz jest sąd. Paradoks polegał wtedy na tym, że moro chętnie nosili cywile, to był bardzo poręczny strój: na ryby, na grzyby, na wakacje, na wykłady. Kto jednak dostępował noszenia moro w imieniu Ludowej Ojczyzny, robił to ze wstrętem, symulował choroby, a w najlepszym wypadku – odcinał pilnie od metra krawieckiego ddc, czyli „dni do cywila”.

No i zdjęcie najważniejsze. Oto Waldek na swym gejowskim ślubie z Krzysztofem. Wyglądają jak jacyś Kalifornijczycy, które to wrażenie pogłębia czarnoskóra świadek. Ktoś by pomyślał: artyści, aktorzy, zblazowani milionerzy. A Krzysztof to poczciwy piekarz z Łodzi, ale że nie mógł znaleźć w Anglii pracy w zawodzie, obsługuje maszynę pralniczą. Waldek zaś jest pielęgniarzem w domu starców w Manchesterze. Różnica wieku: 20 lat – na korzyść Waldka. Ten ślub był pierwszym gejowskim ślubem Polaków w Wielkiej Brytanii. Trąbiły o tym wszystkie gejowskie portale.

Brakuje tylko fotki z okresu, kiedy Waldek chciał zostać politykiem. To było też w Opolu, bo losy Waldka jakoś dziwnie splatają się z naszym miastem. W 2004 roku startował do Parlamentu Europejskiego jako kandydat Antyklerykalnej Partii Postępu „Racja” z okręgu dolnośląskiego i opolskiego. Przegrał. Komentuje to tak:

– Polacy woleli jednak Macieja Giertycha, który potem opowiadał całemu światu, że smok wawelski to realnie istniejące zwierzę z grupy dinozaurów, które zgładzone zostało kilkaset lat temu przez krakowskiego producenta obuwia.

Gejowski Stachura

Życiorys Waldka jest z gatunku tych, nad którymi lubią cmokać tak zwani rasowi reportażyści i wszyscy ci, którzy cudze losy przerabiają na słowa lub obrazy tudzież na pieniądze. To taki gejowski Stachura trochę. Gdyby jeszcze pisywał wiersze…

Pochodzi z Nowej Soli w Lubuskiem. Był pielęgniarzem w Nowej Soli, Warszawie, Zgierzu. Pracował na OIOM-ie, napatrzył się na śmierć. W Krakowie, Częstochowie i Łodzi był zakonnikiem paulińskim i bonifraterskim. Był żołnierzem w Opolu i asystentem rektora Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Zielonej Górze. Handlowcem i kierownikiem działu zaopatrzenia w fabryce tkanin Novita. Dziennikarzem miesięcznika gejowskiego „Inaczej” i nauczycielem języka niemieckiego. Pilotem wycieczek zagranicznych. Masażystą we wrocławskiej siłowni i saunie dla gejów. Opiekunem staruszków w Łodzi i Warszawie. Niedoszłym politykiem postępowo-lewicowej partyjki.
– Nie uchylałem się od życia – mówi, mając 49. rok na karku.

Co go zaprowadziło do zakonu i co stamtąd wygnało? Odpowiada szokująco:
– W 1980 roku powszechnie było wiadomo wśród gejów, że klasztory to najspokojniejsze miejsce dla bycia gejem. Spokój, cisza, słodka sielanka, trochę rywalizacji o najładniejszego kleryka. Ponieważ pochodziłem z biednej rodziny, nie udało mi się dostać na ulubioną germanistykę na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, pomyślałem, że u paulinów na Jasnej Górze będę wśród swoich. Na terenie klasztoru w Krakowie nie zawiązywałem przyjaźni erotycznych, bo najpierw chciałem skończyć studia. Seks pozostawiałem tylko dla relaksu, na wyjścia w czwartki do sauny na ul. Świętego Sebastiana. Wszystko zmieniło się z chwilą wprowadzenia stanu wojennego w 1981 r.: zaczęły się podejrzenia o kolaborację z SB, zaczęły się wymuszania przez SB na klerykach donoszenia na swoich… Zaczęło być niefajnie. SB chciała ode mnie za paszport i prawo wyjazdu z Polski, abym był ich donosicielem w Niemczech. Dokładnie 22.11.1982 spakowałem się i pojechałem z klasztoru z powrotem do mamy…

W następnym roku wzięli go w kamasze.

Kochać jak Spartanin

– W czasie całego mojego pobytu w wojsku w Opolu ani przez moment nie miałem zamiaru ukrywać swojej orientacji seksualnej. Szef izby chorych, lekarz jednostki i koledzy z kompanii byli przeze mnie uświadomieni, w czym rzecz. I nie było to trudne, bo w 1983 roku nie było w Polsce takiej nienawiści do gejów, jak to ma w Polsce miejsce obecnie – mówi.

– Pobyt w wojsku wspominam mile, nie tylko dlatego, że umiałem wymusić na innych żołnierzach bezpieczne dla mnie relacje służbowe „przed i po godzinie 15” – ciągnie. – Byłem w Opolu niecałe 7 miesięcy i w tym czasie poznałem 18 chłopaków, którzy deklarowali się, że „chętnie spędzą ze mną noc na izbie chorych”…

Co znaczy „umiałem wymusić bezpieczne relacje służbowe”? Przemoc? Kto by się w 1983 roku w wojsku wystraszył pedzia? Pardon, geja. Odpowiada:

– No dobra, byłem taki odważny, ponieważ od samego początku służby byłem przypisany na izbę chorych, nawet podczas „unitarki” tam spałem. Do tego starszy służbą sanitariusz, który zaraz miał odejść do cywila, od samego początku mnie zaakceptował bez żadnych warunków wstępnych, więc nie miał mi kto podskoczyć. Każdy wiedział, że za chwilę to Zboralski będzie rządził po 15 na izbie chorych. Różne synki z tzw. fali coś tam gadały o docieraniu kota w nocy i inne bzdety. Ale ja już się tym nie przejmowałem. Jednemu kapralowi złożyłem nawet propozycję: chcesz wpierdol?

18 chłopaków? Aż tylu? Dziś w zakładce „Lista przyjaciół” portalu koledzyzwojska.pl Waldek ma tylko dwóch znajomych. Na dodatek nie wiadomo, czy homo czy hetero, a nie bardzo wypada pytać. No więc pytam go, czy gej to gorszy wojak od hetero. Zapala się.

– Jeśli ktoś zna legendy o Spartanach i o wojskowych podbojach Aleksandra Wielkiego, zna odpowiedź na to pytanie. Spartanie uczyli, aby chłopaki wspólnie służący w tej samej formacji ponad wszystko się szanowali i wręcz kochali, tak dalece, że byli gotowi oddawać życie za kochanych ludzi. Ja wielokrotnie słyszałem, będąc w wojsku, że Rosjanie prędzej spodziewają się w razie wojny strzałów w plecy od Polaków niż od żołnierzy NATO. A Aleksander Wielki? U Olka Wielkiego żołnierz podbitej armii miał wybór: albo stajesz się naszym kumplem i jeśli jesteś przystojniakiem, wylądujesz w łóżku naszego dowódcy, albo ucinamy ci łeb. I jaki był tego efekt? Armia Olka Wielkiego rosła, rosła i wciąż rosła…

Babki miały ze mną spokój

A jak było ze szkołą pielęgniarek? Czy idąc tam, czuł się już po troszę kobietą? Oburza się:

– Ja i mój partner jesteśmy jak najbardziej typowymi mężczyznami i w żadnym fragmencie swojej osobowości nie różnimy się o innych „typowych mężczyzn”. Może nawet jestem bardziej męski niż niejeden posiadacz zewnętrznych męskich cech płciowych, bo np. w wojsku nikomu nie udało się mnie zmusić na przykład do „granatu” – a ilu „typowych mężczyzn” z wojskowego portalu ze strachu robiło w wojskowe galoty i wykonywało te „granaty”?

Co to jest „robienia granata”?
Żołnierz kot na hasło „granat” padał na ziemię, niezależnie od rodzaju podłoża, twarzą przy stopach żołnierza dziadka i zasłaniał sobie rękami głowę. Musiał leżeć tak długo, aż dziadek, zaspokojony w swoim ego, raczył powiedzieć: „Granat pękł”. Niektórzy kaprale życzyli sobie, aby upodlony żołnierz wypowiedział formułkę: „Kot Iksiński dziękuje dziadkowi Zetowskiemu za ostrzeżenie i uratowanie życia!”.

A wracając do tych pielęgniarek…
– A może spojrzyj na to z innej strony? – proponuje Waldek. – To właśnie dziewczyny miały ze mną spokój: miały faceta pod ręką, a nie musiały się obawiać molestowania, nachalnych propozycji seksu bez zdejmowania czepka i fartuszka? Poza tym uważam na serio, że seks w pracy – poza armiami Spartan i Aleksandra Wielkiego – to tylko same problemy. Zawsze miały je koleżanki, pielęgniarki, które zamiast pilnować dyżuru, wpadły na pomysł pobawienia się ciałem jakiegoś przystojnego lekarza…

I am happy man

Z Krzysztofem wynajmują piętro domu. Na dole mieszka koleżanka Waldka z domu starców. Polska pielęgniarka. Obaj uczą się języka, Krzysztof szlifuje swą wiedzę z zakresu informatyki. Niedawno odwiedził ich Polsat, kręcono film o Waldku. Temat chwytliwy: polski gej opiekunem angielskich starców.

W podróży poślubnej byli… w Polsce. Telewizja HBO Polska zafundowała im przelot do Warszawy i hotel. Przy okazji wzięli udział w realizacji filmu dokumentalnego „Homo.pl”, który nakręcił Robert Gliński.

Waldek trochę podkręcił życie Krzysztofa, wciągnął go w tematykę gejowską, uczynił wrażliwszym na nietolerancję. Oswoił z gazetami, telewizyjnymi kamerami, telefonami od dziennikarzy.

– Czy wy nie przesadzacie z tą polską nietolerancją? – pytam. – To takie budowanie swojej martyrologii, podkreślanie swoich rzekomych krzywd. Ktoś kogoś tu bije? Prześladuje?

Odpowiada pytaniem: – A jak się można czuć w kraju, gdzie nawet prezydent w specjalnym orędziu straszy ludzi gejami?
– Ależ tego prezydenta nikt już tu nie traktuje poważnie – można by mu odpowiedzieć, ale Waldka i tak nic nie przekona.

Czy jest happy? Szczęśliwy, znaczy…
– Cieszę się każdą chwilą. Przeszedłem tutaj w Anglii prawie 5-godzinną operację. Pojawiło się podejrzenie raka jelita… Na szczęście wyniki nie potwierdziły podejrzeń złośliwości tego czegoś, co tam się pojawiło, ale niepokój pozostał. No i sporo tych jelit mi wycięli… Mimo to jestem szczęśliwy, bo w Polsce pewnie nie przeżyłbym tej perforacji, bo wtedy akurat były strajki służby zdrowia…

(Artykuł dostępny on-line: http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20080430/REPORTAZ/319421361 )